Bliskość ukochanego
Gdy słońca blask nad morza lśni głębiną,Myślę o tobie, miły.Wzywałam cię, gdy księżyc niebem płynąłI zdroje się srebrzyły.Widzę cię tam, gdzie skraj dalekiej drogiSzarym zasnuty pyłem,A nocą gdzieś wędrowiec drży ubogiNa ścieżynie zawiłej.Słyszę twój głos w szumie spienionej faliBijącej o wybrzeże,Lub w cichy gaj przychodzę słuchać daliW zamierającym szmerze.I wtedy wiem, że jesteś przy mnie, blisko,Choć oddal cię ukryła —Przygasa dzień, wnet gwiazdy mi zabłysną,O, gdybym z tobą była!
Przełożyła
Wanda MarkowskaNowa miłość nowe życie
Serce, serce, skąd to bicie?I co znaczą troski twe?I to nowe, obce życie?Ja dziś nie poznaję cię.Gdzieś podziało, coś kochało,Gdzie to, co cię zasmucało,Gdzie swoboda, żywość twa?Co to wszystko znaczyć ma?Czy cię olśnił kwiat jej lica,Czy powabna kibić taI czarowna ta źrenica,W której odblask niebo ma?Bo chociaż się jej wyrzekam,Choć ją mijam, choć uciekam —Skądem uciekł, wracam tam,I co począć, nie wiem sam.I na tej to pajęczynie,Która się tak wątłą zda,Udało się tej dziewczynie,Że mnie w swojej mocy ma;Że jak w czarodziejskim koleMimochcąc jej pełnię wolę.Żeby tak odmienić się!Luba, luba, puszczaj mnie!Przełożył
Józef Dionizy MinasowiczList zakochanej
Jedno spojrzenie, miły, twoich oczuI na mych ustach jeden pocałunek —Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?Z dala od Ciebie żyjąc na uboczuTobie poświęcam mą myśl i frasunek;Serce potrąca wciąż tę samą strunęJedną, jedyną... i łzy płyną z oczy.Po licu spływa łza i zaraz wysycha;Kocha mnie — myślę — więc czemuż w tę miłośćMam nie uwierzyć, choć taka daleka?O, usłysz skargę mych miłosnych wzdychań!Twa wola moim szczęściem — i mą siłą —Daj znak, na który me serce tak czeka.Wtóry list zakochanej
I czemuż znowu list piszę w udręce?Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna...Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.Gdym sama, w dali — niech list przypomina,Że w moim sercu płoną najgoręcejZachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.To się nie kończy — ani nie zaczyna.I cóż ci powiem? Że o twych ramionachW snach i marzeniach, i w myśli, i w mowieMe wierne serce roi potajemnie...Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,Nie rzekłszy słowa... Cóż rzecz miałam — powiedz —Gdy cała istność spełniła się we mnie.Różnorodne uczucia na jednym miejscu
DziewczynaZnienackam go ujrzała!Na cóż mi to się zdało?O niebiańskie spojrzenie!By uniknąć spotkania,Pełna zażenowania,Cofnęłam się ze drżeniem.Ja marzę, ja szaleję!Wy, skały, i wy, knieje,Ukryjcie moją radośćI szczęście pod swym cieniem.MłodzieniecTu muszę ją odnaleźć!Widząc, jak się oddala,Się za nią me spojrzenie.Szła mi naprzeciw onaI nagle zawstydzonaCofnęła się ze drżeniem.Czy śnię, czy mam nadzieję?Wy, skały, i wy, knieje,Odkryjcie mi najmilszą,Moje uszczęśliwienie!Młodzieniec sentymentalnySkarżę się na pustkowiuKośnemu porankowiNa swe osamotnienieI z tłumem poróżniony,Cofam się zasmuconyNa cichą mą pustelnię.O czuła duszo, przemilcz,Jak ciężko i jak źle mi,O zataj swoje szczęścieI wieczne swe cierpienie!MyśliwyDobrego losu władzaPodwójną wynagradzaZdobyczą myśliwego.Los — rzetelny służący —Znosi mi dziś zająceI ptactwa moc wszelkiego.Mój plon nie byle jaki:Mam przytroczone ptaki,Niech żyje więc myśliwy,Niech żyje szczęście jego!
Przełożył
Włodzimierz Słobodnik

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz