28 listopada 2011

Muza inna niż zawsze ....

Kiedy z serca płyną słowa 
Uderzają z wielką mocą
Krążą blisko wśród nas ot tak 
Dając chętnym szczere złoto 
I dlatego lubię mówić z Tobą 
I dlatego lubię mówić z Tobą 
Każdy myśli to co myśli 
Myśli sobie moja głowa 
Może w końcu mi się uda 
Wypowiedzieć proste słowa 
I dlatego lubię mówić z Tobą ....I dlatego lubię mówić z Tobą





24 listopada 2011

Tydzień w domu mieszkalnym prowincjonalnego miasteczka

Poniedziałek – w powietrzu unoszą się
jeszcze zapachy minionej niedzieli,
wspaniałe, drażniące delikatnie
nozdrza, cóż skoro coraz słabsze,
a do następnych pozostało
aż sześć długich, jak makaron 4-jajeczny, dni.

Wtorek – dzisiaj na obiad kapusta,
polska chrześcijańsko-narodowa
potrawa uniwersalna,
w zależności od stopy recesji można ją
spożywać z kotletami:
schabowym lub mielonym, zwanym
– nomem omen – pożarskim,
z kiełbasą, zwaną po profesorsku,
zwyczajną, czyli belwederską,
lub nadzwyczajną,
z ziemniakami, ziemniakami pure,
(ziemniaki w mundurkach
zarezerwowane na święta narodowe),
z makaronem, kluskami: śląskimi lub wielkopolskimi,
zwanymi eufemistycznie p y r a m i,
z chlebem, bułką lub – dietetycznie -
z samą kapustą.

Środa – bardzo słabe zapachy,
chyba jakieś cienkie zupki proszkowe,
które znacznie bardziej smakowicie pachną
w telewizyjnych reklamach niż na talerzu.

Czwartek – smażona kaszanka z cebulą,
lub odwrotnie, różniąca się
w zależności od położenia geograficznego
tylko nazwą (nie zapachem ani smakiem),
a zatem, może też być: krwawa kiszka
albo po staropolsku: k r u p n i o k.
Do tego liczne przystawki, jak we wtorek.

Piątek – pierogi ruskie, tradycyjna
potrawa z PRL-u,
jedna z nielicznych pamiątek – obok
zdewastowanych i nieczynnych obiektów
wojskowych, czasem zamienianych na
apartamenty dla bezdomnych –
po 48-letniej, przyjacielskiej wizycie
Wielkiego Brata.

Sobota – rano pachnie nadzieją
i wyczekiwaniem na następny dzień,
po południu, aż do późnego wieczora,
nasila się zapachem
pieczonego ciasta drożdżowego,
kawą mieloną sypaną, a nawet - jak dobrze
powąchać - rozpuszczalną, która
z natury swej nie ma
żadnego charakterystycznego zapachu.

Niedziela – niedziela w miasteczku
prowincjonalnym
od wieków, z dziada pradziada,
pachnie rosołem
i kłótnią rodzinną, bo wtedy wszyscy
są w domu, mogą więc bez reszty
oddawać się tym najcudowniejszym
wrażeniom zmysłowym, zapachowym
i innym.
Po niedzieli cykl zapachowy się powtarza.
 Ryszard Mierzejewski

********
* * *
Na marginesie życia nie ma
moralności jest
przyzwoitość
pruderia
plotki
diabeł w niedzielę chodzi do kościoła
w poniedziałek klnie na rząd i brak forsy
we wtorek pije i bije żonę
w środę ma kaca jest chory
w czwartek walczy z sąsiadem
w piątek uczy dyscypliny dzieci
w sobotę połyka go telewizor
a w niedzielę a'piat diabeł
z żoną pod rękę idzie do kościoła

na marginesie życia anioła
znają tylko z obrazka

**
sentymentalne niedziele prowincjonalne
snują się we mnie zapachem rosołu
wszystkimi strojnymi
kobietami przedpołudniowymi
już teraz wiem po co Bogu
potrzebne są kościoły ....

Tadeusz Żurawek

9 listopada 2011

Porozmawiam z ....


Z kwiatami
Już środa.
Nie najlepsza pogoda.
I mokro, i zimno.
Ogólnie nie miło.
Kwiatuszki pod domem stojące,
Wyglądają za słońcem.
W tej życiowej potrzebie,
Szukają go na niebie.
Czy wiecie kwiatuszki drogie,
Słuchajcie pilnie,
Mówię przed Bogiem:
Kończy się piękne lato.
Co wy na to?
Wiemy, wiemy - kwiatuszki odpowiedzą.
Zbliżają się chłody.
Będzie więcej wody.
Nasze główki kolorowe,
Staną się brązowe.
No cóż, taka natury potrzeba.
Umierać trzeba.
Deszczem
Chciałbym mówić jeszcze.

Z deszczem
W jesieni,
W tej roku części,
Deszcz się szarogęsi -
Pada jak chce
I kiedy chce.
Jest nie taktowny. Nie wie
Co wypada, a co nie wypada.
Kiedy padać, a kiedy nie padać.
Jak krowę chmury doi
I nikogo się nie boi.
To już brak wychowania,
Aby nie przestać padania.
Wiem już, co zrobię poproszę.
Po prostu go poproszę:
Deszczyku nie padaj więcej,
Proszę najgoręcej.

Z ptakami
Porozmawiam z ptakami,
Bo szybują na niebie.
Dlaczego żegnają się z nami?
Dlaczego lecą za chlebem?
Co sprawia, że pozostawiacie gniazda?
Ptaki moje,
Co z planem jazdy?
Czym się kierujecie?
Dlaczego tyle odlotów na świecie?
Często ktoś odchodzi, odlatuje,
Po swoim niebie szybuje
Gdzieś w nieznane.
O ptaki kochane,
Czy nie żal wam kraju wylegania,
Wzrastania?
Kiedy i ja odlecę w nieznane,
Za wola mego Pana? 

Ze stworzeniami 
Całymi dniami
Rozmawiam ze stworzeniami.
O Boże stworzenia,
Boże byty
Wzywam was i się pytam
Jak się czujecie
Na niebie
I na świecie.
Czy bolą was nogo, głowy -
O ile takie macie.
Wyglądacie w waszej szacie
Na szczęśliwych,
Zadowolonych.
Ja też jestem jednym z was.
Krewnym po mamie lub tacie.
Jestem waszym bratem.
Z tej, czy innej przyczyny
Przyjdę na wasze imieniny.


Ze słońcem
O moje słońce,
Jeszcze wczoraj jasne,
Jeszcze wczoraj gorące,
A dzisiaj jakby chore,
Zgasłe.
Co się z tobą dzieje?
Nie wędrujesz jak po kniej.
Nie wstajesz wcześnie rano.
To prawda, że cię chmury
Zakrywają
Od dołu do góry.
Otulają wełną cienką,
Jak dziecko maleńki.
O słoneczko, pożegnać cię trzeba.
Wrócić do nieba,
Prześpisz parę miesięcy
I okrzepniesz.
I na wiosnę
Zaświecisz goręcej.

Z księżycem 
Porozmawiać z księżycem pragnę,
Teraz nagle,
Gdy go jeszcze widzę z gwiazdami,
Gdy go nie zakryje jesień chmurami.
Oj księżycu srebrny,
Podniebny.
Czy jeszcze chodzisz z gwiazdami,
Jak baca z owieczkami,
Gdy je pasiesz na niebieskiej łące.
Ty ponoć poruszasz morza,
Przy Tobie świeci zorza.
Zaciemniasz nieraz słońce.
Masz siłę przyciągania.
Zrywasz lunatyka ze spania
I trzymasz ich
Gdy chodzą po dachu,
Bez strachu.
Księżycu, znów spojrzę na ciebie,
Przy wiosennym niebie.

Z gwiazdami
 Tak między nami,
Lubię na gwiazdy spoglądać.
Lubię rozmawiasz z gwiazdami.
Często, gdy siadam na tarasie,
W długie letnie noce,
Widzę jak migocą
Jasne, błyszczące światełka,
Na mlecznej trasie,
Srebrem utkana mgiełka.
Powiedźcie mi gwiazdeczki,
Na której z was jest niebo?
Czy na tej dużej, czy na tej małej?
Gdzie jest miasto ucieczki?
Gdzie ludzie dążą z potrzebą
Zamieszkania w lazurze,
We wiecznym pokoju.
Na niebie jest was gwiazdek
Miliardy, miliony.
Tak nam bliskie oddalone.

Z niebem
My, którzy biegamy za chlebem,
Tęsknimy za niebem.
Za tym niebem górnym,
Słonecznym,
Chmurnym.
Z tym niebem chcę rozmawiać.
Niebo błękitem haftowane.
W lecie roześmiane,
W jesieni markotne,
Słotne.
Kryje mieszkanie Boga.
My tu na ziemi,
Z troskami swymi.
Daleka przed nami droga.
Oj niebo,
Trzeba będzie kiedyś oderwać się od ziemi
I skierować się z potrzebą
Do twoich podcieni.

Z chmurami
Rozmawiając z gwiazdami,
Pragnę także z chmurami
Powyrokować,
Podyskutować,
Jak kobieta z kobietami.
A więc jak mówią Włosi:
Chmury jesienią biegną,
Błękitne niebo zalegną
Parasolem.
Bez chmur wolę,
Ale to prawa natury,
Że na niebie chmury.
Czasem białe baranki,
Czasem kirem spowite -
Niesamowite.
Chmurki, chmureczki
Poczekajcie
Choćby na chwilę.
Słonka nam nie zasłaniajcie.

Z ludźmi 
Z ludźmi także rozmawiam.
Z codziennego tronu
Do nich przemawiam.
Oni tacy sami jak ja.
Trochę bardziej dzisiejsi,
Bardziej pierwsi
W robieniu kariery.
Chcę być szczery:
Kocham ludzi.
Oni tacy sami jak ja.
Trochę bardziej smutni,
Nierzadko obłudni.
Grają na scenie swoją rolę,
A ja dawno zszedłem ze sceny,
Zdjąłem maskę aktora.
Naprawdę wolę
Grać bez oklasków,
W codziennych cieniach i blaskach
Do tej pory.

Z biednymi
Porozmawiam z biednymi -
Piękne ich życie.
Ubogi, biedny, pełen niedostatku.
W takim wypadku
Bóg ich ma w szczególnej pieczy.
Bóg się przed nimi dobrocią mieni.
Na górze woła: Błogosławieni,
Błogosławieni ubodzy duchem.
Brakuje im na chleb i odzienie,
Na skromne żywienie,
Na bytowanie,
Na mieszkanie.
Ciągła troska o przeżyciu dnia nowego,
Chleba powszedniego.
Ubodzy! Musicie być takimi,
Z łaski Bożej ubogimi.
Bóg wam za to zapłaci.
Tam będziecie bogaci. 

Z bogatymi
Chcę rozmawiać z bogatymi.
Z wielkimi tej ziemi.
Przed nimi
Pieniądz się mieni
Wspaniałymi barwami.
Pozostali sami
Z żądzą dobywania i gromadzenia.
Z swoimi żądzami
Pójdą z wyrzutami sumienia,
Że nie dostrzegli większych wartości,
Że nie zauważyli bliźniego,
Że zagubili Boga swego.
Bogaci bez miłości.
Bogaci bez litości.
Zostaliście z błyszczącymi szkiełkami
Opuszczeni - zupełnie sami.
Jeżeli możecie zawrócić z tej drogi,
Porozmawiajcie z Bogiem.
Z Bogiem
Tej rozmowy nie zostawiam odłogiem.
Najczęściej rozmawiam z Bogiem.
Przemawiam rannym pacierzem
I wieczornym "Ojcze naszymi"
I w ciągu dnia nieustannie
Swoje serce odrywam od ziemi,
Aby je w modlitwie przemienić
I mówić Najświętszej Pannie,
O tym, że Matka Boga,
Że moja droga.
Chce iść jej szlakami,
Żeby modliła się za nami.
Boże usłysz mój głos stworzenia.
Bez Ciebie jestem tylko cieniem.
Dotknij mnie swoja dłonią,
Niech się schronię
Pod Twój płaszcz Ojcowski
I twojej Matki Boskiej.

Z ciszą
Teraz z ciszą porozmawiam sobie,
W nocnej dobie.
W tej ciszy wszystko słyszę
Natychmiast chwytam,
Dodatkowo się pytam
O wyjaśnienia.
Dlaczego Bóg tak postanowił?
Dlaczego świat się nie odnowił?
Co się teraz dzieje?
Nie mam wątpliwości cienia,
Że odżywają nasze nadzieje.
Zapytałem mojej woli,
W tej wieczornej ciszy,
Co ją boli,
Jakie są jej plany.
Boże kochany,
Jak ja wszystko słyszę.
 

Poezja - Ksiądza Jana Warchał

Bo w życiu tak jest...!

Bo widzisz w życiu jest tak                                                 
że nie da się powiedzieć wszystkiego               
choć mówi się o wszystkim
mówi się o miłości
ale nie da się powiedzieć jak się kocha
mówi się o cierpieniu
choć bólu nikt nigdy nie wyraził
mówi się o samotności
której nie zrozumiesz zanim nie doświadczysz
i mówi się o Bogu
którego nie spotkasz jeśli nie uwierzysz
bo widzisz w życiu jest tak
że mówi się inaczej niż jest.

wiersz ks.Janusza Malinowskiego

Kuszenie świętej Justyny

     Pewna dzieweczka z Antiochii, zwana Justyną, stawała w oknie i często słyszała, jak pewien chrześcijański diakon śpiewa Ewangelię, a ponieważ pojęła słowa, natchniona przez Boga, rozmówiła się z diakonem i nawróciła się na wiarę chrześcijańska.
     Justyna była bardzo urodziwa i dlatego prześladował ją przez długi czas pewien młodzieniec imieniem Cyprian, który potem też nawrócił się na wiarę i został doktorem i męczennikiem Chrystusowym. Cyprian od dzieciństwa był niegodziwy, gdyż, kiedy miał siedem lat, ojciec poświęcił go diabłu, a potem, jak przystało na prawdziwego sługę nieprzyjaciela, studiował sztuki czarnoksięskie, dzięki którym umiał czynić czary i rzucał uroki, a wydaje się nawet, że potrafił przemieniać niewiasty w kobyły inne bestie.
     Ponieważ płonął nieprzepartą miłością do Justyny, uciekał się do wszelakich czarnoksięskich sztuczek, byleby posiadł ją sam albo jego przyjaciel Akladiusz, który także jej pożądał. Pewnego dnia wezwał diabła i rzekł mu:
- Pragnę chrześcijańskiej dziewki, która zowie się Justyna. Czy możesz sprawić, bym ją posiadł?
- Ja, który sprawiłem, że człowiek został wypędzony z raju - odparł diabeł - który skłoniłem Kaina, by zabił Abla, sprawiłem, że umarł Chrystus, miałbym nie móc dać ci dzieweczki, której pragniesz? Weź no ten olejek i skrop nim ziemię dokoła jej domu. Potem nadciągnę ja i rozpalę ją pragnieniem ciebie.
     Następnej nocy, kiedy Cyprian użył olejku, pojawił się diabeł i kusił dziewczę, rozpalając jej zmysły i serce miłością do Cypriana. Kiedy jednak dzieweczka spostrzegła to, zaczęła się modlić, uczyniła znak krzyża, a przestraszony diabeł umknął i wrócił do Cypriana, mówiąc mu:- Ujrzałem pewien znak, którego się zląkłem i straciłem nad nią wszelką władzę.
     Cyprian przepędził diabła, zaczął czynić inne czary i wezwał innego, potężniejszego, któremu wyjaśnił, czego od niego oczekuje. Ruszył diabeł, lecz on też, widząc znak krzyża, uciekł jak i pierwszy.
     Wtenczas Cyprian przepędził go też, szydząc, i przy pomocy innych czarów wezwał samego księcia diabłów, któremu rzekł:
- Czymże jest wasza moc, skoro dzieweczka wszystkich was pokonała?
- Zostaw to mnie! - odparł diabeł. - Pójdę tam i sprowadzę na nią taką żądzę, że ogarnie ją gorączka. Jej zmysły tak zapłoną, że stanie się jak szalona. Już ja będę umiał wzbudzić w niej najszkaradniejsze i najbardziej zmysłowe urojenia.
     Książę diabłów przemienił się w milą i piękną dziewicę, a potem udał się do Justyny i rzekł jej:
- Słyszałam o twojej świętości i przybyłam, by mieszkać z tobą i czerpać naukę i przestrogę z twojego przykładu. Najpierw Jednak chciałabym się dowiedzieć, jaka będzie nasza zapłata za tę straszliwą bitwę przeciwko ciału.
- Nagroda jest wielka, a trud mały - odparła Justyna.
- Powiedz mi zatem, dlaczego Bóg, skoro tak umiłował czystość, przykazał: "Mnóżcie się i napełniajcie ziemię". Lękam się, że zachowując dziewictwo czynimy wbrew temu przykazaniu Boga: Bóg zaś może ukarać nas surowo, choć spodziewamy się od Niego nagrody.
     Zaczęła ranić umysł Justyny tyloma lubieżnymi podszeptami i podniecać ją takimi nieczystymi rojeniami, że w końcu dzieweczka, nie mogąc już oprzeć się tym pokusom, podniosła się, całkiem nie panując nad sobą, i chciała iść grzeszyć. Na szczęście w tym momencie przybyła jej z pomocą Boska łaska. Justyna opamiętała się i poznawszy się na diabelskim podstępie uczyniła znak krzyża; a odzyskawszy odwagę dmuchnęła w twarz dziewczynie. Diabeł zaraz roztopił się niby świeca w ogniu i skończyły się pokusy.
     Diabłu nie pozostało nic innego, jak odmienić sposób postępowania. Przybrał postać pięknego młodzieńca i wskoczył zaraz do łoża Justyny, próbując ją objąć i wziąć gwałtem. Jednak i tym razem Justyna, natchniona Duchem Świętym, uczyniła znak krzyża i diabeł rzucił się do ucieczki.
     Wtedy szatan, widząc, że nie ma już na nią rady, chciał przynajmniej zaszkodzić jej dobrej sławie. Nadał jednemu z diabłów postać Justyny, udał się z tamtym do Cypriana i rzekł:
- Oto przywiodłem ci Justynę.
     Dzieweczka-diabeł, udając, że jest zakochana w Cyprianie, poczęła go obejmować i całować, by zaczął przechwalać się przed wszystkimi, iż posiadł dzieweczkę, i w ten sposób Justyna byłaby zniesławiona. Cyprian sądząc, że trzyma w ramionach prawdziwą Justynę, oszalał z radości i szeptał jej:
- Witaj najpiękniejsza Justyno, najpiękniejsza ze wszystkich niewiast!
     Ale wystarczyło, że diabeł usłyszał imię świętej Chrystusowej, by zaraz wyrwał się i zniknął. Cyprian, widząc, że zwiedziono go, stał się smutny i zapłonął większym niż kiedykolwiek pożądaniem i niczym szaleniec chodził do jej drzwi i trwał tam godzinami; a czasem mocą czarów przemieniał się w niewiastę albo ptaka, by móc wejść do jej domu i pozostać nie rozpoznany. Lecz ledwie docierał do progu, wszelkie czary przestawały działać i na powrót stawał się Cyprianem i musiał zmykać, przepełniony wstydem i strachem.
     Również jego przyjaciel Akladiusz przemienił się razu pewnego we wróbla, by dotrzeć do okna Justyny. Lecz jak tylko na niego spojrzał, znowu stał się Akladiuszem i pozostał tam, pełen j trwogi, gdyż nie umiał zejść, a brakło mu odwagi, by wejść do środka. Wtedy Justyna, lękając się, że mógłby spaść i stracić życie, ulitowała się i dała mu drabinę, by mógł sobie pójść.
W końcu przybył do Cypriana diabeł.
- Widzę, że ty też zostałeś pokonany jak i tamci - rzekł młodzieniec -ty, który przechwalałeś się, żeś taki potężny! Ale| powiedz mi, czy tej dzieweczki nikt nie zdoła zwyciężyć?
- Wyjawię ci to, jednak musisz przysiąc, że mnie nie odstąpisz - odparł diabeł.
Cyprian przyrzekł, zaś diabeł oznajmił:
- Justyna za każdym razem, kiedy do niej szliśmy, robiła znak krzyża, a ten znak sprawia, że my, diabły, tracimy całą naszą moc.
- Tak zatem Ukrzyżowany jest potężniejszy niż wy? - zapytał Cyprian.
- Z pewnością! - odpowiedział diabeł. - Jest wszechmocny i rzuca w ogień piekielny i nas, i wszystkich, którzy przy nas trwają.
- Więc chcę zostać przyjacielem Ukrzyżowanego - wykrzyknął Cyprian - by nie cierpieć razem z tobą w ogniu!
- Nie możesz mnie odstąpić! - zaprotestował diabeł. - Wszak przysiągłeś.
- Ale ja tobą gardzę - zawołał Cyprian. - Odrzekam się ciebie, twojej niepotrzebnej władzy i wszystkich twoich demonów i powierzam siebie Ukrzyżowanemu!
I ledwie zrobił znak krzyża, diabeł uciekł zwyciężony, a Cyprian pobiegł do biskupa tego miasta, by przyjąć chrzest.
 
Leggende cristiane, Milano 1963, s. 136-138

4 listopada 2011

Nie pozwól abym cię zwiódł .....

Nie pozwól abym cię zwiódł .....
Niech nie zwiedzie cię moja twarz.
Noszę bowiem tysiąc masek - masek, które boję się zdjąć,
a żadna z nich nie jest mną.

Udawanie jest sztuką, która stała się moją drugą naturą
- ale ty nie daj się oszukać.
Zaklinam cię na Boga, nie pozwól się oszukać.

Sprawiam wrażenie, że czuję się bezpiecznie,
Że jestem radosny i nie mam problemów,
Ani na zewnątrz, ani w środku mnie,
Że pewność siebie jest moim imieniem, a opanowanie moją zabawą,
Że wody są spokojne, a ja panuję nad wszystkim
I że nikogo nie potrzebuję.

Ale nie wierz mi, proszę.

Z wierzchu moja dusza wydaje się gładka,
ale ta powierzchnia jest moją maską,
która wciąż się zmienia i bezustannie się ukrywa.

W środku jednak nie ma ukojenia.
W środku ukrywa się mój umysł - zagubiony, zalękły, samotny.
Ale ja to ukrywam.
Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.

Przeraża mnie myśl, że moja bezsiła i strach zostaną odkryte.
To dlatego szaleńczo tworzę swoje maski by się za nimi skryć;
Nonszalancka, wymyślna fasada,
Która pomaga mi udawać - chroni mnie przed spojrzeniem,
które Wie.

Ale takie spojrzenie jest moim wybawieniem.
Moim jedynym wybawieniem. I ja to wiem.
Jest tak, jeśli podąża za tym akceptacja, jeśli podąża za tym miłość.

To jest jedyna rzecz, która upewni mnie w tym,
w czym ja upewniam siebie -
Że jestem czegoś wart.

Ale ja tobie tego nie mówię. Nie śmiem. Obawiam się tego.
Obawiam się, że z twoim spojrzeniem nie przyjdzie akceptacja i miłość.
Boję się, że będziesz mi miała za złe, że będziesz się ze mnie śmiać,

I że zobaczysz moje wnętrze i mnie odrzucisz.
Tak więc gram moją grę - w desperacji.
Z maską pewności siebie na zewnątrz i drżącym dziecięciem wewnątrz.

I tak zaczyna się parada masek, a moje życie staje się linią frontu.
Mówię do ciebie o niczym, słodkim tonem płytkiej pogawędki.
Mówię wszystko, ale to wszystko jest niczym,
Nie mówię nic, co byłoby wszystkim,
Nie mówię o tym, jak coś wewnątrz mnie roni łzy;
Więc kiedy zaczynam moją grę, nie daj się oszukać moim słowom.
Posłuchaj uważnie i spróbuj usłyszeć to, czego nie mówię.
Co chciałbym być w mocy powiedzieć,
Co muszę powiedzieć, aby przetrwać, ale powiedzieć nie mogę.
Nie chcę się ukrywać, to szczere!
Nie lubię tej gry zewnętrznych złudzeń, którą gram - gry pozowania.

Chciałbym raczej być szczery i spontaniczny - być sobą,
Ale musisz mi pomóc. Musisz wyciągnąć do mnie rękę,
Nawet jeśli zdaje ci się, że to jest ostatnia rzecz jaką chcę.
Tylko ty możesz zerwać z moich oczu
tą zabójczą kurtynę duszącej śmierci.
Tylko ty możesz przywołać mnie do życia.
Za każdym razem kiedy próbujesz zrozumieć,
i dlatego że naprawdę tak chcesz,
Mojemu sercu rosną skrzydła - bardzo małe skrzydła,
kruche, ale jednak skrzydła.
Z twoją czułością i współczuciem i twoją mocą zrozumienia
Możesz tchnąć we mnie życie.
Chcę żebyś to wiedziała.
Chcę żebyś wiedziała jak jesteś dla mnie ważna,
Jak możesz, jeśli zechcesz, być stwórcą osoby, którą jestem.
Błagam cię - chciej to zrobić. Tylko ty możesz zburzyć ten mur
Za którym ja drżę; tylko ty możesz zdjąć moją maskę.
Tylko ty możesz uwolnić mnie od mrocznego świata paniki i niepewności,

Od mojej samotnej osoby.
Nie omiń mnie obojętnie.

Proszę... nie omijaj mnie obojętnie.

To nie będzie dla ciebie łatwe;
Długie skazanie na bezwartościowość tworzy grube mury.
Czym bardziej się do mnie przybliżysz,
tym mocniej będę walczyć w zaślepieniu.

Gdyż walczę przeciwko tej samej rzeczy, za którą tęsknię.
Ale mówią, że miłość jest silniejsza niż mury,
a w tym moja cała nadzieja.

Spróbuj, proszę, zburzyć te mury stanowczymi dłońmi,
Ale muszą być one łagodne,
bo dziecko w środku jest bardzo wrażliwe.

 
Kim jestem? Zdziwisz się pewnie,
że to ktoś, kogo dobrze znasz.
Każdym ja jestem Mężczyzną i każdą Kobietą,
których spotykasz.

Charles C. Finn – 1966
http://www.poetrybycharlescfinn.com/Index.html

Wiersz ten jest nad wyraz piękny a jednocześnie bardzo smutny ...To obraz człowieka, który każdego dnia przybiera tysiące masek w obawie przed pokazaniem swojego prawdziwego oblicza, swojego prawdziwego JA ... swojego wnętrza, serca, uczuć, którymi jest przepełniony ...lecz w środku jest słaby, wrażliwy, boi się , ale bardzo chce całemu światu pokazać, że wcale tak nie jest ...Zakłada maskę pozorów, pod którą  skrywa się  osoba niezwykle piękna .... „bo dziecko w środku jest bardzo wrażliwe”
Czy nie zauważyliście tego człowieka?
Czy nie zakładamy właśnie tych masek i nie skrywamy w sobie tego dziecka?
To My przede wszystkim musimy zrozumieć to dziecko co skrywamy w środku... starajmy się aby się Ono nie bało, żeby ciągle mogło się śmiać, aby zawsze wierzyło innym, kochało i wierzyło w miłość, przyjaźń ....  
Każdy z nas nosi w sobie to dziecko.... jest  ono dobre i ufne, wrażliwe.
To dziecko to Ty ...
Zrzuć maskę pozorów
Uwierz
Uda się to Tobie
Pamiętaj o tym ...