9 marca 2012

Ile kobiety, a ile mężczyzny w człowieku

 Chłopiec i dziewczynka.
  Kobieta i mężczyzna.
  Dwie płci jak dwie połówki jabłka.
  Czy jednak owoc złożony z takich części będzie symetryczny?
  Na ile kobiety i mężczyźni są do siebie podobni?
  Stanowimy dwa osobne światy?
  A może pierwiastek męski i kobiecy tkwi po trochu w każdym z nas...


Ten artykuł zaczyna się w chwili, w której plemnik łączy się z jajeczkiem.....:)
Gdzieś na świecie właśnie się to dzieje.
Dlaczego wybrałam sobie akurat taką chwilę?
Bo w tym momencie decyduje się, jakiej płci będzie istota, która teraz rozpoczyna życie.

Popatrzmy, jak do tego dochodzi.

Zarówno jajeczko, jak i plemnik, które zaraz się spotkają, są jak połówki przedartego banknotu – zyskują wartość po połączeniu. Dzieje się tak dlatego, że każde z nich niesie w sobie tylko 23 chromosomy (te można sobie wyobrazić jako kłębki genów), czyli po „pół informacji o człowieku” – od mamy i od taty.
Gdy zleją się ze sobą, chromosomy z jajeczka i plemnika dobiorą się w pary. Zawarte w nich geny wymieszają się – tak powstanie kompletna, 46-chromosomowa instrukcja stworzenia konkretnej istoty.
To będzie chłopiec czy dziewczynka?
Szanse są pół na pół.
Decyzja należy do plemnika, który w swoim materiale genetycznym może nieść albo instrukcję stworzenia chłopaka (jeśli posiada zawierający „męskie geny” chromosom Y), albo dziewczynki (gdy wśród 23 chromosomów znajdujących się w plemniku jeden to niosący informację o płci żeńskiej – X).
Kobiece jajeczko oczekujące na mającego zapłodnić je plemnika ma w swoim zestawie zawsze tylko i wyłącznie chromosom determinujący powstanie kobiety.
Czy więc to tatuś decyduje o płci dziecka?
Nie do końca.
Okazuje się, że jajeczka bywają wybredne. Z nie bardzo jeszcze zrozumiałych powodów mogą nie wpuszczać do siebie plemników niosących informację o określonej płci.
 

Bezpłciowy embrion

Setki lat problem płci zaprzątał przede wszystkim głowy teologów i filozofów. Biorąc pod uwagę, że w ogromnej większości byli to mężczyźni, dla kobiet wypadało to raczej mało korzystnie. Mniej tendencyjne pytania o podobieństwa i różnice pomiędzy płciami psychologowie zaczęli stawiać niedawno – trochę ponad sto lat temu. Za nimi poszli socjologowie, biolodzy, antropolodzy, fizjolodzy, lekarze. I tak zrodziła się całkiem nowa nauka nazywana często z angielska gender studies, czyli studia nad rodzajem. Co przynosi ta nowa gałąź wiedzy?
By to zrozumieć, wróćmy znów do plemnika i jajeczka. Dwie komórki zdążyły się już na dobre połączyć. Popchnę trochę biologiczny zegar – oto powstał z nich całkiem przyzwoity zarodek człowieka. Jednak w najbliższym czasie nic w jego wyglądzie nie zdradzi, czy wyrośnie z tego dziewczyna, czy chłopak. Przez pierwsze tygodnie rozwoju pomiędzy embrionami męskimi i żeńskimi nie ma żadnych różnic. Przygotowane są na dwa scenariusze – mają struktury, z których w odpowiednich okolicznościach mogą wykształcić się męskie narządy płciowe (to system Wolffa) lub które przekształcą się w macicę, jajniki i całą resztę damskiego wyposażenia (system Müllera). Zaczyna się to dziać w trzecim miesiącu życia płodowego.
Jak?
 

Pułapka męskości

Przyjmijmy, że zarodek powstał przez zapłodnienie jaja plemnikiem z chromosomem Y. To mały chromosom. Upchanych jest w nim tylko kilkadziesiąt genów. Niemal wszystkie odpowiadają za męską płeć. Najważniejszy – ten, który zaczyna działać w dziewiątym tygodniu życia – nazywa się SRY. Bez niego trudno być facetem.
Pstryk! - Włączył się. -  W maleńkim embrionie coś się dzieje. Ze struktur Wolffa wyodrębniają się jądra. Zaczynają produkować hormon, który na poważnie weźmie się do rzeźbienia męskiego ciała i umysłu – testosteron. Pod jego wpływem zaniknie dziewczyński system Müllera. Powstaną za to nasieniowody, pęcherzyk nasienny, siusiak i cała reszta.
Chłopiec zacznie pomału wyglądać jak chłopiec.
A gdyby była to dziewczynka?
To jej organizm odczekałby dłużej. Gdy w 11. tygodniu życia upewniłby się, że nie posiada żadnych męskich genów, żadnego chromosomu Y, tylko dwa duże, opasłe chromosomy X, rozpocząłby stopniową feminizację. Do tego celu nie potrzebowałby jednak żadnego hormonu. Po prostu brak sygnału, że ma powstać chłopiec, jest znakiem, że robimy dziewczynkę.
Dla wielu badaczy jest to argument, że „podstawową” płcią człowieka jest żeńska, bo trzeba specjalnych hormonalnych zabiegów, by ten stan rzeczy zmienić.Twierdzenie to zdają się wspierać rozmaite genetyczne nieprawidłowości w rozwoju płodu. Gdy bowiem zdarzy się, że z jakiegoś powodu z chromosomu Y wypadnie jego męski gen – SRY – mimo że pozostanie tam sporo innych genów, embrion rozwija się w dziewczynkę.
To przydarzyło się na przykład słynnej polskiej biegaczce z okresu międzywojennego Stanisławie Walasiewiczównie.  Jej kłopoty z płcią odkryto dopiero po jej śmierci w 1980 roku. Okazało się, że posiadała żeńskie i męskie narządy płciowe – i jedne, i drugie nie w pełni rozwinięte. Dalsze badania wykazały, że miała również chromosom Y charakterystyczny dla mężczyzn. Walasiewicz sama siebie uważała za kobietę. I do śmierci żyła jako kobieta. Gdy zmarła i ujawniono informacje dotyczące jej płci, zaczęto żądać skreślenia z rejestrów jej rekordów i odebrania medali. Nie zrobiono tego.

Płynna płeć

Podobne problemy pojawiają się, gdy wskutek genetycznego błędu plemnik zapładniający jajo w ogóle nie będzie miał chromosomu płci (zdarza się to raz na 10 tysięcy zapłodnień). Wtedy też powstanie dziewczynka – oznaczana przez genetyków jako X0. U takiej osoby wykształcą się co prawda zewnętrzne narządy kobiece, będzie jednak bezpłodna.
Skoro jednak możliwe są takie sytuacje, to czy może się zdarzyć, że ktoś posiadający dwa chromosomy XX (zatem chromosomalnie będący kobietą) będzie wyglądał jak facet?
Może. Gdy jakimś dziwnym trafem na jeden z iksów zawędruje ów słynny „męski” gen SRY. W odpowiednim momencie życia płodowego sprawi on, że powstaną jądra, które zaczną wytwarzać testosteron, który... Wiadomo, co dalej. Dlatego by móc jakoś opisać tę sytuację, naukowcy ukuli termin „płeć chromosomalna”. Może być ona różna od płci gonadalnej (czyli związanej z narządami płciowymi) czy płci psychologicznej (to jest tej, do której wewnętrznie się poczuwamy).
Kombinacji chromosomów płci może być całkiem sporo. Są więc osoby, które mają XXY (zdarza się to u dwóch na tysiąc płodów. Po urodzeniu ludzie ci mają męskie narządy płciowe wewnętrzne i zewnętrzne, ale ich jądra są małe i niezdolne do wytwarzania plemników. Czasem podczas dojrzewania rosną im piersi, często zdarza się upośledzenie umysłowe) i XYY (to też mężczyźni – na początku lat 60. nazywano ich nawet supersamcami i uważano, że są wyjątkowo agresywni i mają skłonności przestępcze. Późniejsze badania tego nie potwierdziły. Mężczyźni ci są jednak zwykle wyżsi od przeciętnej i czasem łagodnie upośledzeni).
W większości przypadków problemy z określeniem płci genetycznej należą do prywatnej sfery osób nimi dotkniętych. Jednak w latach 90. problem ten pojawił się w sporcie. Zaczęto sprawdzać płeć zawodników za pomocą oględzin i testów genetycznych. Władze MKOl zaniechały tych praktyk dopiero w 2000 roku przy okazji igrzysk w Sydney. Uznano bowiem, że granica między płciami, pozornie oczywista, z punktu widzenia genetyki jest dość płynna.

Ni kobieta, ni mężczyzna

Zdarzają się osoby, u których z genami wszystko jest w porządku, ale na skutek innych zaburzeń (na przykład hormonalnych czy enzymatycznych) występują u nich cechy obu płci. To zaburzenie rozwoju nazywa się hermafrodytyzmem (czasem też obojnactwem czy interseksualizmem). Zwykle w takich sytuacjach lekarze i rodzice podejmują arbitralnie decyzję o nadaniu dziecku jakiejś konkretnej płci i robią to operacyjnie oraz przez odpowiednie wychowanie. Nierzadko zdarza się jednak, że nie trafiają z wyborem, i jako dorosły taka osoba może nie czuć się dobrze w roli, jaką dla niej wybrano. Będzie się ona bowiem różnić od posiadanej przez nią płci psychologicznej.
Ciekawostką jest to, że istnieją na świecie rejony, w których przypadków hermafrodytyzmu jest więcej niż gdzie indziej. Jest to na przykład Dominikana i Papua-Nowa Gwinea. Tutaj osoby takie zaliczane są do tak zwanej trzeciej płci. Jest dla niej nawet specjalne określenie, które w wolnym tłumaczeniu oznacza „istotę żeńską-przemieniającą-się-w-męską”. Warto o tym pamiętać, bo niektórzy naukowcy i społeczni działacze także w krajach bardziej rozwiniętych domagają się dla osób z abberacjami chromosomalnymi stworzenia osobnych kategorii płci.
My zostańmy przy tradycyjnym podziale.

Jejku, jestem dziewczyną!

Tak więc oto na skutek działania genów i hormonów rodzi się chłopiec lub dziewczynka.
Tylko jak długo trwa, zanim oni sami nauczą się określać swoją płeć?
Czy gdyby dziewczynki wychowywać jak chłopców i na odwrót, można by zamącić im w głowach?
Skąd bierze się w nas przekonanie, że jesteśmy, kim jesteśmy?
Wiele wskazuje na to, że nie wiemy tego od samego początku. Dzieci zaczynają rozróżniać rodzaje dopiero w wieku około trzech lat, a i tak wtedy nie są do końca przekonane, że bycie dziewczynką czy chłopcem jest stałe i nieodwołalne.
Amerykańska psycholożka Linda Brandon, autorka książki „Psychologia rodzaju. Kobiety i mężczyźni: podobni czy różni”, opisuje na przykład taką historię:
„Pewna kobieta wiedziała, że jej synkowi nie podoba się strój, w którym miał wystąpić na rodzinnym weselu, toteż przebierając go, starała się odwrócić jego uwagę. Podstęp się udał, ale kiedy chłopczyk spojrzał wreszcie w dół i zobaczył końcowy efekt, ze zdumieniem i wstrętem wykrzyknął: »Jejku, jestem dziewczyną!«. Kiedy na zajęciach na uczelni omawialiśmy zagadnienia kształtowania się rodzaju, kobieta stwierdziła, że dopiero teraz naprawdę rozumie zdenerwowanie synka. Wcześniej sądziła, iż mały chciał powiedzieć, że wygląda jak dziewczynka. Teraz jednak dotarło do niej, że chłopiec nie rozumiał jeszcze stabilności rodzaju i był przekonany, że matka, wkładając mu koszulę z falbanami i aksamitne ubranko, faktycznie zmieniła go w dziewczynkę”.
Badania psychologów pokazują, że wszystkie aspekty rodzaju, łącznie z jego stabilnością i stałością, rozumieją w pełni dopiero sześcio - siedmiolatki.
Jak się tego uczą? Teorii jest wiele.
Po pierwsze, dzieci na pewno uczą się przez naśladownictwo dorosłych – widzą, jak zachowują się kobiety, jak mężczyźni, i na tej podstawie tworzą sobie w głowie schemat związany z daną płcią.
Po drugie, nieco „przerabiają” je dorośli. Przecież już od urodzenia trochę inaczej traktuje się chłopców, a inaczej dziewczynki. Co zresztą ciekawe, okazuje się, że to na chłopców wywiera się większą presję, by przyjęli typowe role odpowiadające ich płci. Dziewczynki mają w tej kwestii więcej swobody. Innymi słowy – dziewczynki chłopczyce tolerowane są lepiej niż chłopcy baby.
Po trzecie zaś, są także dowody na to, że w jakiś sposób poczucie przynależności do określonej płci wpisane jest w naszą psychikę. To zasługa hormonów, które już w życiu płodowym wpływają na rozwój naszego ciała, w tym także mózgu.

Niebezpieczne eksperymenty

Tę ostatnią tezę potwierdza głośna niedawno historia braci bliźniaków, na których przeprowadzono okrutny eksperyment psychologiczny mający dowieść, że o naszej płci nie decyduje biologia, ale wychowanie.
Chłopcy Bruce i Brian urodzili się w USA w 1966 roku. Podczas rutynowej operacji obrzezania (które w Stanach wielu ludzi uważa za zabieg higieniczny, a nie religijny) jeden z nich doznał nieodwracalnego uszkodzenia penisa. Wtedy „pomógł” mu doktor John Money, psycholog i seksuolog z Uniwersytetu w Baltimore, który uważał, że dzieci rodzą się bez płci i za pomocą odpowiedniego wychowania można z nich „zrobić” chłopców lub dziewczynki. Bliźniaki jednojajowe były dla niego idealnym materiałem eksperymentalnym – za jego radą okaleczonego Bruce’a miano wychowywać jako dziewczynkę, dając mu na imię Brenda, zaś Brian miał pozostać chłopcem.
Przeprowadzono odpowiednią operację. Raporty Moneya opisują, że rozwój dzieci przebiegał bez zakłoceń – Brian miał być żywym i pogodnym chłopcem, Brenda subtelną, grzeczną dziewczynką. Ale tak dobrze wyglądało to tylko w raportach.
Brenda nie chciała ubierać się w sukienki. W szkole sprawiała kłopoty. Wdawała się w bójki, sikała na stojąco – zachowywała się jak chłopak. Czując, że coś jest nie tak, próbowała samobójstwa, nie chciała zgodzić się na kolejną operację, odmawiała przyjmowania hormonów, które powodowały wzrost piersi. Przełom nastąpił, gdy jako 14-latka dowiedziała się prawdy. W ciągu kilku tygodni podjęła decyzję o przywróceniu dawnej płci. Zmiana imienia na David, operacja, terapia hormonalna – to miało zapewnić normalność. Jednak lata manipulacji tak odbiły się na psychice Bruce’a-Davida-Brendy, że w końcu, nie mogąc odnaleźć dla siebie miejsca w życiu, popełnił(-a) samobójstwo.

Rzeźbienie mózgu

Skoro jednak wiemy, że przekonanie o własnym rodzaju tkwi w mózgu, naukowcy nie byliby sobą, gdyby nie starali się przekonać, gdzie ono właściwie jest.
Czy posiadamy „ośrodek płci” odpowiedzialny za to, kim się czujemy? Mózgi kobiet i mężczyzn wzięto pod lupę. Wiele badań wskazuje, że statystycznie kobiety mają nieco mniejsze mózgi od mężczyzn, co jeszcze niedawno wykorzystywano jako argument dowodzący niższości umysłowej kobiet. Dziś wiadomo jednak, że proporcja ta zależy w głównej mierze od wielkości i masy ciała. Może się więc zdarzyć, że duża kobieta będzie mieć mózg większy od małego mężczyzny i płeć nie będzie tu odgrywać żadnej roli. Specjaliści twierdzą, że pod względem ogólnych możliwości intelektualnych kobiety i mężczyźni nie różnią się od siebie.
Nie znaczy to jednak wcale, że mózgi męskie i żeńskie faktycznie nie różnią się od siebie anatomią. Naukowcy nie są jednak zgodni co do tego, czy różnice te powodują, że mężczyźni i kobiety nieco inaczej rozumują i inaczej się zachowują, czy na odwrót – inny sposób zachowania i myślenia obu płci narzucany im przez normy społeczne powoduje zmiany w ich mózgach.
Fakty są takie: kobiety mają gęściej upakowane komórki nerwowe (neurony) w obszarach odpowiedzialnych za mowę.
U kobiet więcej niż u mężczyzn jest w mózgu substancji szarej, u mężczyzn zaś dodatkowo jest ona rozłożona asymetrycznie – więcej jest jej w lewej półkuli. Okazuje się także, że półkule mózgowe kobiet są nieco bardziej symetryczne niż mężczyzn i że lepiej ze sobą współpracują. Trochę inaczej zbudowana jest struktura łącząca obie kobiece półkule mózgowe, jednak znaczenie tego faktu jest dla naukowców niejasne. Niewielkie różnice w budowie u obu płci zauważa się też w częściach mózgu odpowiedzialnych za zachowania seksualne.
Mimo intensywnych wysiłków jak do tej pory naukowcom nie udało się odnaleźć w mózgu ośrodka tożsamości płciowej.
Co zatem sprawia, że mężczyźni i kobiety różnią się nieco rozumowaniem?
Hormony. Wydaje się, że wszystkie drogi prowadzą właśnie do nich. Stwierdzono na przykład, że gdy z pewnych przyczyn na mózg żeńskiego płodu działać będzie więcej hormonów męskich, to później kobieta ta będzie przejawiać typowo chłopięce zachowania.
Podejrzewa się też, choć jednoznacznie tego nie potwierdzono, że hormony działające na mózg w okresie płodowym mogą potem wpływać na orientację seksualną danej osoby. Wpływem hormonów na mózg tłumaczy się także większą u mężczyzn skłonność do agresji i dominacji oraz ich lepsze wyniki w testach wzrokowo-przestrzennych (kobiety nie dość, że wypadają w nich statystycznie gorzej, to jeszcze ich wyniki pogarszają się w okresie przedowulacyjnym, kiedy poziom „kobiecego hormonu” – estradiolu – w ich organizmie jest najwyższy. Lepiej za to radzą sobie z orientacją wzrokowo-przestrzenną podczas miesiączki). Żeńskie hormony nie skazują nas jednak na przegraną. Pomagają w osiąganiu dobrych wyników w testach werbalnych, w których panowie radzą sobie gorzej. Estrogen sprzyja też lepszej pamięci i uwadze.
Zatem to hormony płciowe, których rolę do niedawna ograniczano do strefy rozrodczej, mają wpływ zarówno na to, jak kształtuje się nasz mózg w czasie okresu płodowego, jak i na jego funkcjonowanie w wieku dorosłym. Substancje te w pewnym stopniu odpowiadają za różnice postrzegania, oceny i reakcji, jakie cechują kobiety i mężczyzn.
Więc to właśnie owe hormony nas różnią? Otóż nie. Gdyby sprawę rozpatrywać z tego punktu widzenia, okazałoby się, że w kobiecie tkwi trochę mężczyzny i na odwrót.
Dwa główne typy hormonów płciowych to androgeny – uważane powszechnie za męskie – i estrogeny – stereotypowo traktowane jako żeńskie.
Choć utarło się tak o nich mówić, to nie do końca prawdziwe określenia. Oba typy tych hormonów produkowane są bowiem zarówno w organizmach kobiet, jak i mężczyzn, różni się tylko ich poziom i niektóre funkcje (choć na przykład funkcja progesteronu – hormonu odpowiedzialnego u kobiet za podtrzymanie ciąży – w organizmach męskich wciąż nie jest poznana).

Różnice kosmetyczne

Wiadomo już zatem, że kobiety i mężczyźni różnią się układem hormonalnym, który wpływa na rozwój układu rozrodczego, układ nerwowy i zdolności poznawcze.
Czy są także inne różnice w funkcjonowaniu i budowie organizmów obu płci?
– Mnóstwo! – wykrzyknie zapewne ten i ów. – Wystarczy popatrzeć. Skóra i włosy kobiet są miękkie i jedwabiste – tak inne od tego, co okrywa gruboskórnych i łysiejących mężczyzn. – To pozory – odpowiada profesor Lidia Rudnicka, specjalista dermatolog. – Różnice skóry, jeśli w ogóle od czegoś zależą, to w najmniejszym stopniu jest to płeć. Znaczenie mają tu przede wszystkim czynniki zewnętrzne. To, czy ktoś lubi się opalać, pali papierosy, dużo przebywa na świeżym powietrzu, no i na ile o swoją skórę dba. Zdarzają się więc mężczyźni, którzy mają znacznie bardziej miękką i delikatną skórę od wielu kobiet i odwrotnie.
– To znaczy, że osobne kosmetyki do skóry dla mężczyzn i kobiet nie mają racji bytu?
– Różnią się w zasadzie tylko substancjami zapachowymi.
– A włosy?
– Sprawa wygląda podobnie. Kobiety z przyczyn kulturowych po prostu bardziej o niej dbają.
– To dlaczego mężczyźni łysieją, a kobiety nie?
– Kobiety też łysieją z tych samych powodów co mężczyźni. Może tylko u nich nie powstają zakola, a wypadanie włosów dotyczy całej głowy. Dzieje się to pod wpływem hormonów – androgenów. Nie znaczy to jednak, że osoby łysiejące mają tych hormonów więcej. Po prostu ich mieszki włosowe są na te hormony bardziej wrażliwe – tłumaczy profesor Rudnicka.
Nauka nauką, a jednak trudno pogodzić się z tym, że kobiece włosy w niczym nie odbiegają od męskich. Dlaczego więc za kobiece uważa się długie fale okrywające ramiona, a fryzura męska to stereotypowo „krótko na jeża”? Znalazłam winnego. To święty Paweł. Od niego wszystko się zaczęło. On to dwa tysiące lat temu doszedł do wniosku, że mężczyźni noszą krótkie włosy na chwałę Boga, a kobiety długie na chwałę mężczyzny. Trzeba przyznać, że święty nie przebierał w słowach: „Czyż sama natura nie uczy, że mężczyzna, jeśli zapuszcza włos, okrywa się niesławą, a kobiecie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to chlubę, gdyż włosy są jej dane jako przykrycie?”. Tak oto na naukach świętego Pawła po dziś dzień robią kasę firmy kosmetyczne.

No dobrze, ale także inne cechy wyglądu kobiet i mężczyzn wyraźnie przeczą tezie o podobieństwie rodzajów.
W ciele przeciętnego mężczyzny mięśnie ważą 28 kilogramów, a kobiety tylko 15 kilogramów – pisze antropolog Desmond Morris w książce „Naga kobieta”.
Typowy mężczyzna jest o 30 procent silniejszy, 10 procent cięższy i 7 procent wyższy od typowej kobiety.
Ciało kobiece zawiera 25 procent tłuszczu (to on właśnie nadaje kobiecej skórze pozór większej miękkości), a męskie ma go tylko 12,5 procent.
Także głos kobiet jest przeciętnie wyższy – ma częstość 230–255 cykli na minutę, męski zaś tylko 130–145 cykli.
Co zrobią z tym wszystkim piewcy równości płciowej?
Antropolodzy nie mają wątpliwości: „Różnice między kobietami i mężczyznami są jak najbardziej rzeczywiste i interesujące, ale pozostają stosunkowo niewielkie”.
Można powiedzieć, że zmiany są kosmetyczne.
Człowiek jako gatunek jest naprawdę dość jednolity. To samo dotyczy „środka”. Serca, wątroby, śledziony, płuca, wyrostki robaczkowe – jeśli różnią się między płciami, to zależy to bardziej od wielkości i masy ciała niż hormonów , choć i te czasem wtrącają tam swoje trzy grosze.Z ich powodu na przykład kobiety później zapadają na choroby układu krążenia, choć mści się to na nich, bo lekarze często lekceważą ich sercowe dolegliwości.
Także z punktu widzenia psychologii jesteśmy bardziej spójni, niż nam się wydaje.
– W każdym z nas tkwi trochę cech stereotypowo kobiecych i męskich – mówi psycholog profesor Bogdan Wojciszke zajmujący się badaniem różnic między płciowych. – To od sytuacji zależy, jak i kiedy się one ujawnią. – Ludzką psychikę, osobowość można pod tym względem porównać do bryły lodu niesionej nurtem rzeki: woda będzie ją obracać i raz na wierzchu będzie jedna, raz inna jej część.
Czy to oznacza, że nie można mówić o stuprocentowych kobietach i takich mężczyznach?
„Kobieta i mężczyzna są jak dwie strony medalu” – mówi ludowa mądrość.
Stop metalu ten sam, różni się tylko rysunek na rewersie i awersie.

Słaba płeć

Panowie to płeć delikatna. Narażona na szereg niebezpieczeństw już od chwili poczęcia. „Na starcie” chłopcy mają przewagę. Przy zapłodnieniu tworzy się statystycznie 115 męskich embrionów na 100 dziewczynek.
Jednak męskie embriony są wrażliwsze niż żeńskie.
Podczas życia płodowego częściej dochodzi do ich poronienia, pojawiają się u nich częściej wady mózgu i rdzenia kręgowego. W chwili porodu stosunek chłopców do dziewczynek wynosi już 105:100.
Więcej chłopców jest wcześniakami – co jest nie bez wpływu na ich późniejszy stan zdrowia.
Jako dzieci są bardziej podatni na różne choroby. A na domiar wszystkiego ich opóźnienie w rozwoju w stosunku do dziewczynek wynosi cztery do sześciu tygodni.
Z czasem najsłabsi faceci się wykruszają i – gdy dobiegają 30. urodzin – jest ich już tyle samo co dziewczyn.
Tu jednak problemy się nie kończą.
Mężczyźni mają chromosomy X i Y niezabezpieczone dodatkowymi kopiami. To prawdziwa genetyczna pułapka.
Na igreku niewiele się może popsuć – są tam bowiem głównie geny odpowiedzialne za rozwój jąder i plemników.
Gdy tu coś nawali, wynikiem jest najczęściej męska bezpłodność.
To oczywiście sprawa niebagatelna, bo 30 procent bezpłodnych par nie może mieć dzieci właśnie z powodu problemów mężczyzny.
Jednak to naprawdę nic w porównaniu z tym, co grozi panom, gdy coś zepsuje się w ich chromosomie X.
X jest bardziej złożoną strukturą i odpowiada za wiele funkcji. Znajduje się tu aż 200 miejsc, których defekt powoduje jakieś choroby.
Chorują na nie mężczyźni, kobiety są „ubezpieczone” drugim iksem i tylko przenoszą chorobę na swoich synów – mówi profesor Jadwiga Jaruzelska z Instytutu Genetyki Człowieka w Poznaniu.
Lista chorób, które można dostać w spadku od mamy wraz z iksem, jest naprawdę imponująca i różnorodna.
To między innymi: nieprawidłowości rozwoju oka, opóźnienie umysłowe, choroby krwi, niedobory odpornościowe, dystrofia mięśniowa, choroby skóry, nowotwory, większa podatność na choroby układu krążenia, mniejsza odporność na stres. Prawdopodobnie nawet krótszy czas życia mężczyzny jest związany z brakiem kopii zapasowej chromosomów płci.
W wieku 80 lat na jednego pana przypadają już trzy panie.
 
Źródło:Olga Woźniak - Przekrój   
Tekst dostępny również :
 

1 komentarz:

  1. Świetny artykuł. Wcześniej ktoś mnie niedobrze poinformował, jakieś źródło, teraz niestety nie mogę sobie przypomnieć. O tym że płeć płodu w którejś fazie życia płodu jest określona jako płeć żeńska, dopiero później genitalia kobiece przekształcają się w męskie organy płciowe. Nie szukałem dalej. I do dziś myślałem że to prawda. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę podobieństwo między żeńskimi organami płciowymi ( łechtaczka, wargi sromowe mniejsze) i męskimi (penis, moszna). Co szczególnie jest zauważalne przy budowie łechtaczki. Oczywiście u jednych kobiet jest to większe podobieństwo, u innych mniejsze. U hermafrodytów, gdy nie wytworzy się skóra na penisie jest to podobieństwo wyraźnie zauważalne. I warg sromowych mniejszych, u niektórych kobiet bardzo rozwiniętych. Są to organy które jak sprawdziłem mają podobny przebieg rozwoju, czyli homologiczne. I to mi starczyło. Więc muszę powiedzieć że ten artykuł wyprowadził mnie z błędu. Skoro w pierwszej fazie rozwoju płód nie ma określonej żadnej płci. Dopiero później, płeć zaczyna się określać. Ale czy aby ten artykuł który to mnie wprowadził w błąd nie odnosił się do tego że kolejność rozwoju męskich genitalii przebiega; łechtaczka – penis, wargi sromowe małe – moszna. I następne. Na zasadzie homologii.

    OdpowiedzUsuń