26 sierpnia 2011

Indiańska przypowieść o dwóch wilkach.



Pewien stary Indianin Cherokee nauczał swoje wnuki. Powiedział im tak:
- Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka.
Walczą dwa wilki:
jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę i poczucie wyższości.
Drugi to radość, zadowolenie, zgoda, pokój, miłość, nadzieja, akceptacja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, życzliwość, współczucie i wiara.
Taka sama walka odbywa się wewnątrz was i każdej innej osoby.
Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
- Dziadku,  a który wilk wygra?
- Ten, którego nakarmisz – odpowiedział stary Indianin.


Przypowieść o Skrzydlatym Sercu

W jednym indiańskim plemieniu, które już kilka pokoleń żyło w rezerwacie, urodził się chłopiec. Nazwali go Skrzydlate Serce. Dlaczego właśnie tak? Ponieważ wschód słońca w tym dniu przypominał znak: pierzaste obłoki oświetlone przez słońce, na podobieństwo słonecznych skrzydeł, objęły całe niebo.
* * *
Chłopiec, w miarę dorastania, okazał się niezwykłym Indianinem. Posiadał trzy wielkie zdolności: wiedzę, uzdrawianie i latanie.
Wódz plemienia bardzo cieszył się z dwóch pierwszych jego zdolności i często z nich korzystał. Chłopcu często zadawano pytania: jak postąpić w skomplikowanych sytuacjach, on im dawał odpowiedzi-proroctwa, które zawsze się spełniały. Jeśli ktoś w plemieniu zaczynał chorować, to wołali Skrzydlate Serce, i z woli nie wcielonych Wielkich Wodzów, ludzie otrzymywali uzdrowienie.
Chłopiec zaś najbardziej cieszył się ze swojej zdolności latania! Podczas lotu czuł się absolutnie wolny! Nie ograniczały go granice rezerwatu, nie powstrzymywało ziemskie przyciąganie!
To było takie proste i takie wspaniałe! Gdy odczuwał słoneczny wschód w piersi, zamieniał on ramiona wychodzące z jego słonecznego serca duchowego w nieskończone Skrzydła Światła. A wówczas, pod Skrzydłami był tylko bezbrzeżny Ocean Światła… i można było szybować! Mógł zatem przebywać tam, gdzie chciał!
* * *
Często udawał się on na górski płaskowyż, który był świętym miejscem ich plemienia w czasach, kiedy byli wolnymi ludźmi. To miejsce było uznawane za święte — tam najlepiej rozmawiało się z Wielkimi Wodzami. I tu, na przestrzeni wieków, były podejmowane ważne dla plemienia decyzje.
Teraz ten górski płaskowyż należał do ludzi białych. Jednak oni go w żaden sposób nie wykorzystywali. Nic wartościowego dla siebie tam nie znaleźli. Tylko czasem podróżni odwiedzali płaskowyż, aby zobaczyć piękno roztaczające się wokół.
Skrzydlate Serce lubił przebywać tu w stanie medytacji. Widział on wówczas jaśniejące Oblicza Wielkich Wodzów ludzkości i rozmawiał z Nimi…
Mógł zachwycać się widokiem porannego słońca unoszącego się nad horyzontem i oświetlające swoim ożywczym światłem górskie zbocza. Albo szybować w słonecznym świetle tam, gdzie latają tylko orły…Lub zanurzał się w te obszary niematerialnego Światła, gdzie dusza, wolna od szaty cielesnej, staje się Boskim Ogniem. Wówczas Siła Bezgranicznego Światła-Ognia staje się twoją istotą…
* * *
A Wielcy Wodzowie nauczali Skrzydlate Serce. Pokazywali mu, jakie stopnie powinna przejść dusza w swoim rozwoju, aby objawiła się przed nią Boska Świadomość i stała się ona zdolna do Lotu Wolności. Wielcy Wodzowie także otwierali przed Skrzydlatym Sercem karty dziejów Ziemi. On widział w mieniącym się Świetle obrazy, opowiadające o przyjściu na Ziemię Boskich Posłańców. W różnych epokach i do różnych narodów Posłańcy ci przychodzili. Oni zawsze nieśli ludziom jedną i tę samą Prawdę! Natomiast ludzie zniekształcali ją, tworząc, na swój gust, te albo inne warianty wiary…
* * *
Pewnego razu wszyscy Wielcy Wodzowie zgromadzili się na tym płaskowyżu i powiedzieli do Skrzydlatego Serca: „Nadszedł czas, pora rozpocząć tę sprawę, dla której zostałeś wcielony na Ziemi. Powinieneś znaleźć i wtajemniczyć w Wyższą Wiedzę dwanaście osób, mężczyzn i kobiet, które będą kontynuować powrót Wielkiej Wiedzy do ludzi. Ich dusze powinny być gotowe do przyjęcia tej Wiedzy. Wśród nich będą też białe dzieci tej Ziemi.
Wszyscy ludzie są równi przed wielką Siłą Boga! I teraz początek tej epoki nadchodzi, kiedy oni powinni pozyskać wspólną prawdziwą Wiedzę. Wszyscy ludzie powinni sobie uświadomić realne istnienie Jedynej Mocy Boga! Przecież w nich, we wszystkich, żyje Cząstka tej Siły! Epoka nowa zbliżyła się! Nadszedł dla ciebie czas, aby zacząć!
Więc, powinieneś znaleźć dwanaście osób!”
„Tak mało?” — zapytał Skrzydlate Serce.
„Tak wielu! Zrozumiesz to, kiedy zaczniesz szukać!”
* * *
Skrzydlate Serce postanowił rozpocząć swoje poszukiwania wśród Indian.
Odwiedził wiele plemion. Jednakże obraza i nienawiść do zdobywców spętała dusze wielu. Niełatwo zatem było znaleźć tych, którzy chcieliby pozyskać wolność — nie przez walkę i zemstę, a miłość do innych i przemianę siebie.
Pewne indiańskie plemiona pamiętały jeszcze to, co znali kiedyś ich przodkowie — wolne dzieci swobodnej Ziemi. Ci ludzie byli śmiali i wypełnieni spokojem. Nie bali się śmierci i szanowali życie. Żyli w harmonii ze światem przyrody. Świata Boskiego Ducha nie uważali za fikcję i gotowi byli usłyszeć słowa Wielkich Wodzów.
Skrzydlate Serce mówił tym ludziom:
„Wielcy Wodzowie, którzy nie milczą, kazali mi przyjść do wielu plemion ludzkich i przypomnieć im o tym, co Oni wiedzą, a o czym ludzie zapomnieli!”
Indianie łatwo mu uwierzyli. Wiedzieli oni, że Skrzydlate Serce może latać, wiedzieć, uzdrawia i niesie im Wielką Wiedzę ich przodków.
Skrzydlate Serce znalazł wśród nich tych, którzy były godni wtajemniczenia w Wyższą Wiedzę.
* * *
Mijał czas. Skrzydlate Serce zaczął szukać wśród ludzi białych, tych, którzy mogliby ogarnąć wiedzę o sensie bytu, o Wielkich Wodzach ludzkości, o Wolności, o Mocy Stwórcy. Jednak napotykał duże trudności.
Kiedy Skrzydlate Serce mówił białym ludziom o tym, co sam wiedział o Bogu, to mu nie wierzyli. Często go też przeklinali!
A gdy latał, ci ludzie bali się go, tego, co „niemożliwe” i zaczynali strzelać do niego ze strzelb!
Kiedy zaś uzdrawiał chorych, oni od razu zapominali o tym, co najważniejsze i szukali jedynie okazji, by mu za to zapłacić.
A przecież, jeśli ludzie nie zrozumieją przyczyn swoich chorób, to z pokolenia na pokolenie będą coraz to ciężej chorować! Choroby to w konsekwencji zaburzenie harmonii między duszą ludzką, a Bogiem, który woła do tej duszy: jest problem, który powinieneś już dawno rozwiązać! Zatem główna istota leczenia polega na tym, aby wykryć i zmienić przyczynę, a skutek wówczas zmieni się sam!
Zdolność uzdrawiania pozwoliła Skrzydlatemu Sercu pomóc tylko bardzo niewielu białym ludziom w uświadomieniu sensu życia, śmierci i praw Mocy. Jednak tych, którzy mogliby przyswoić sobie właśnie wyższą wiedzę, w żaden sposób nie mógł odszukać.
* * *
Pewnego razu na płaskowyżu Skrzydlate Serce zobaczył białą dziewczynę, która patrzyła na wschód słońca tak, jak to robią wolni duchem. Jej złociste włosy pieścił lekki wietrzyk. W głębokim wewnętrznym spokoju patrzyła ona nie tylko fizycznymi oczami, ale oczyma duszy na wschodzącą gwiazdę! Właśnie ona kochała to słońce, tę Ziemię, unoszące się w przestworzach ptaki.
W niej nie było nic sztucznego, co woła: „Ach, jakie to miłe!” i natychmiast myśl przebiega na coś innego, bezużytecznego, próżnego. Ona żyła w harmonii z Pięknem!
* * *
Słońce wzeszło. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego jeszcze raz i udała się ścieżką, prowadzącą do miasta.
W tej chwili przed nią pojawił się Skrzydlate Serce. Dziewczyna nie zlękła się.
Skrzydlate Serce powiedział: „Widziałem, jak pani, Joanno, witała słońce i teraz bardzo potrzebuję z Panią porozmawiać. Czy Pani pozwoli?”.
„Skąd Pan mnie zna?”
„Zostałem obdarzony zdolnością wiedzy, uzdrawiania i latania” — odpowiedział Skrzydlate Serce.
„Pan żartuje! Jednak, skoro pan wie, jak mam na imię, to jakie jest pańskie imię?”
„Skrzydlate Serce” — odpowiedział.
Joanna na kilka sekund zamarła, jakby wschód słońca znów otoczył całą jej istotę i poniósł nad bezkresnymi przestworzami…
Wyciągnęła rękę na powitanie. W niej, od samego początku, nie było strachu. Ona bezgranicznie mu zaufała!
Patrząc prosto w oczy Skrzydlatemu Sercu, ona powiedziała:
„Zawsze marzyłam o tym, by właśnie tak lekko odbić się od ziemi i wzlecieć!”
„Chce Pani polecieć ze mną?”
„Tak!”
Skrzydlate Serce wziął Joannę na ręce i wzbił się w niebo…
* * *
„Znów jesteśmy na Ziemi, ale ciągle wydaje mi się, że nadal lecę w morzu ze Światła! I jakby słońce pozostało we mnie! Obdarzyłeś mnie Skrzydłami ze Światła!” — wykrzyknęła Joanna.
„To jest Boskie Światło! Właśnie w nim szybuje i wzrasta rozwinięta dusza, widząc, kochając i poznając Tego, Który stworzył Ziemię, ludzi i wszystko w nieprzeliczonej ilości innych światów materialnych. Zazwyczaj nazywają go Bogiem, Stwórcą, Twórcą czy Mocą Najwyższą. I także są Te Wielkie Dusze, które, podobnie jak Jezus, dostąpiły Jedności z tą Wielką Siłą! I do tego powinien dążyć każdy człowiek!
O tym trzeba opowiedzieć innym ludziom!
Potrzebuję twojej pomocy!
Nie wierzą mi ludzie z twojego plemienia! Jeśli ty będziesz ze mną, to będę potrafił znaleźć tych, którzy też marzą o Wolności! Ten, kto marzy o Wolności, już zrobił w jej stronę pierwszy krok! Marzenie człowieka może określić kierunek jego życia! Należy rozpalić Boskim Ogniem swoje serce duchowe — Ogniem Miłości! A potem trzeba tylko wiedzieć, jakich starań należy dokonać. I serce wówczas może stać się skrzydlatym!
To jest ta Wiedza, którą powinienem nieść ludziom. Człowiekowi dany jest najwyższy dar — KOCHANIA! Ten, kto przyjął ten dar, pozyskuje Wolność latania na Skrzydłach Serca w Oceanie Miłości, gdzie KOCHAĆ oznacza BYĆ!
Jeżeli ludzie nauczą się korzystać z tego daru, to przywrócą harmonię na Ziemię, ponieważ potrafią oni widzieć, odczuwać i rozumieć Stwórcę!
A ten, kto zgłębił w sobie zdolność KOCHANIA, ten może pozyskać wiele innych darów Wielkiej Siły, które wówczas staną się dostępne człowiekowi: dar wiedzy, uzdrawiania, latania!
Kiedy dusza nauczy się bycia skrzydlatym sercem, wiele staje na miarę jej sił! Może z łatwością poznać wszystko, co poznać zechce w otwartej przed nią Księdze Bytu!
Łatwo wówczas może ona wykryć przyczynę każdej fizycznej choroby i człowiekowi choremu podpowie, jak tę chorobę należy leczyć.
Kiedy zaś z Siłą Wielką dusza zdolna jest się połączyć, to potrafi też latać! W tym celu Sobą-Siłą należy tylko ciało nieco unieść!”
* * *
Słońce coraz to wyżej unosi się nad Ziemią. Oświetla ono drogę tym, którzy idą, aby przekazać innym ludziom Wiedzę o sensie ich życia, o Bogu -Mocy i Wielkich Wodzach, o tym, jak stać się takimi, jak Oni…

 Boskie Przypowieści - Anna Zubkowa

2 komentarze:

  1. bardzo podoba mi się Twój blog, mam nadzieję na więcej podobnych wpisów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ..to blog z..WIELKA DUSZA!
    To dobrze,ze Jest jeszcze K T O S,KTO przypomina nam o powinnosci wobec DARU ZYCIA

    OdpowiedzUsuń