Monolog Kirke
Skoro raczej ociągasz się niż spieszysz
ze swym powrotem
skoro tak okrężnymi drogami
zdążasz podobno w progi domu
choć w istocie oddalasz się
i oddalasz
a ona ani nie potrafiła
zatrzymać cię ani
teraz przynaglać
byś ku niej pospieszał
czy aby na pewno
- tak prując szyjąc i prując -
ona pragnie mężczyzny
czy nie woli zwodzić
frygida
(bo leciwa zbyt
by ją zwać nimfetką -)
jakże mi dziwna
ta przysłowiowa wierność jej
czy też przebiegłość
tak szyć i pruć by znów
w ręcznej robótce się schronić
przed pieszczotą mężczyzny
przedkładać chłód czystego płótna
nad zmiętą pościel lepką
od jakże słodkich soków miłosnych uniesień
lecz i ty zali nie jesteś
także dziwny
takiś niby zmyślny
przebiegły
a kiedy
odsłoniłam prawdziwe oblicze
twych druhów
ich utajony pod maską obłudy
ryj pospolity
czemuż
nie czarodziejkę swoją we mnie
widzisz
a jakąś wiedźmę bez mała
nie kobietę płonącą z żaru uczuć
tylko -
kto tu złośliwszy niecny
kto
gdybym istotnie była wiedźmą przecież
już byś się stał -
ale ty nie słuchasz
szukasz wybiegów wymówek
wciąż te parole parole parole
wreszcie przejrzałam cię
ha, nie próbuj przeczyć
jakże tobie wygodnie z tą Penelopą w tle
która szyje i pruje
i rzekomo czeka - -
tak tak tak
jakże wygodnie
odgrywać rolę wiernego małżonka
który się głowi poza tym
jakby tu nie być z nią razem
czym by się odgrodzić
gotów nawet wszcząć wojnę byle czmychnąć z łoża
ach te parole parole parole
doprawdy
ładna z was para
dobrana
ale jużem przejrzała cię
nie próbuj przeczyć
ty nie potrafisz kochać
co najwyżej
umiesz zatracać się w czczej gadaninie
piękne słówka o tak tak
w tym jesteś mocny
Bogowie
czy ta noc się już nigdy nie skończy
mam się tu sama do świtu
z boku na bok przewracać
bez zmrużenia powiek
podczas gdy ciemność dyszy
od spazmów słowika
i oszałamia bezlik ziół swą wonią
te cząbry mięta szalej i duszne goździki - -
Już z przewróconej burty nocy
ciekną zorze
z ich pozłotą się mieni róż i seledyny
a ja tu nadal sama z palącą udręką
gdybym swymi ustami dziś dotknęła skał
pewno by trysło z nich źródło
z błysku źrenic
zdolna byłabym skrzesać jasny grom
tylko jednego głazu poruszyć nie zdołam
tego w twej piersi
ależ nie nie dlaczego
ależ skąd
nikt cię gwałtem nie trzyma tutaj
cudzoziemcze
jedź proszę wracaj do swojej Itaki
skoro taka twa wola
to coś wziął za mą łzę jest rosą z róży
witając ranek
wtuliłam twarz w jej płatki dla ochłody
ale spójrz jak się miota morze
jak zrywa się wiatr
trzeba ci będzie podróż odłożyć do jutra.
Urszula Kozioł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz