Poezja jest stara jak świat i skończy się dopiero z nim razem.
Wynaleziono pług, aby zaspokoić głód chleba, i wynaleziono poezję,
aby zaspokoić głód piękna.
Jan Parandowski
Leśmian jest baśniowy w obrazowaniu i niełatwy, ależ jak wymowny i piękny !
Strój
Miała w sadzie strój bogaty,
Malowany w różne światy,
Że gdy w nim się zapodziała,
Nie wędrując - wędrowała.
Strój koloru murawego,
A odcienia złocistego -
Murawego - dla murawy,
Złocistego - dla zabawy.
Zbiegło się na te dziwy aż stu płanetników,
Otoczyli ją kołem, nie szczędząc okrzyków.
Podawali ją sobie z rąk do rąk, jak czarę:
"Pójmy duszę tym miodem, co ma oczy kare!"
Podawali ją sobie z ust do ust na zmiany:
"Słodko wargą potłoczyć taki krzew różany!"
Porywali ją naraz w stu pieszczot zawieję:
"Dziej się w tobie to samo, co i w nas się dzieje!"
Dwojgiem piersi ust głodnych karmiła secinę:
"Nikt tak słodko nie ginął, jak ja teraz ginę!"
Szła pieszczota koleją, dreszcz z dreszczem się mijał,
Nim jeden wypił do dna - już drugi nadpijał.
Kto oddawał - dech chwytał, a kto brał - dech tracił,
A kto czekał za długo - rozumem przypłacił!
Sad oszalał i stał się nie znany nikomu,
Gdy ona, jeszcze mdlejąc, wróciła do domu.
Miała w oczach ich zamęt, w piersi - ich oddechy,
I płonęła na twarzy od cudzej uciechy!
"Jakiż wicher warkocze w świat ci rozwieruszył?"
"Ach, to strzelec - postrzelec w polu mnie ogłuszył!"
"Co za dreszcz twoim ciałem tak żarliwie miota?"
"Śniła mi się w śródleciu burza i pieszczota!"
Mać ją, płacząc, wyklęła - ojciec precz wyrzucił,
Siostra łokciem skarciła, a brat się odwrócił.
A kochanek za progiem z pierścieni ograbił,
I nie było nikogo, kto by jej nie zabił.
I nie było nikogo, kto by nie był dumny,
Że ją przeżył, gdy poszła wraz z hańbą do trumny.
Tylko Bóg jej nie zdradził i ślepo w nią wierzył
I przez łzy się uśmiechał, że ją w niebie przeżył.
"Ty musisz dla mnie polec na śmierci wezgłowiu,
A ja muszę dla ciebie trwać na pogotowiu!
Ty pójdziesz tą doliną, gdzie ustaje łkanie,
A ja pójdę tą górą na twoje spotkanie.
Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie,
I będziem odtąd w siebie wierzyli bezmiernie!"
Miała w trumnie strój bogaty,
Malowany w różne światy,
Że gdy w nim się zapodziała,
Nie wędrując - wędrowała.
Strój koloru murawego,
A odcienia złocistego -
Murawego - dla murawy,
Złocistego - dla zabawy.
http://www.youtube.com/watch?v=XE_htiN2vhU&feature=BFp&list=WL9F4F05006DFE3FCE
Strumień
Mrok się z mrokiem porównał, żałoba - z żałobą.
Coś się chciało zazłocić, lecz zabrakło czasu.
Zbył się strumień swych brzegów, powstał całym sobą,
Wyprostował się w wieczność i szedł środkiem lasu.
Szedł do krzyża w pustkowiu, gdzie gwiazd swych niepewna
Nieskończoność się krzepi westchnieniami mięty -
I pierś swą strumienistą przymartwił do drewna
I zawisł, z dobrawoli na krzyżu rozklęty.
Po co ci Senna Falo, na krzyżu noclegi ?
Za kogo, Dumna Wodo, chcesz marnieć i ginąć ?
Za tych, co już przeżyli dno swoje i brzegi -
Za tych, co właśnie odtąd nie mają gdzie płynąć
Aniołowie ~ Bolesław Leśmian
Anioł ~ Bolesław Leśmian
Czemu leciał tak nisko ten anioł, ten duch,Sięgający piersiami skoszonego siana?Wiatr rozgarniał mu skrzydeł świeżący się puch,A od kurzu miał ciemne, jak murzyn, kolana...
Artur Hutnikiewicz, autor monografii Młodej Polski o poezji Leśmiana napisał:
U podstaw liryki Leśmianowskiej zdaje się kryć subiektywny idealizm i ekspresjonizm.
Nie był poetą odtwarzającym zjawiskową postać i wygląd rzeczywistości, lecz jakby z najgłębszego, wewnętrznego impulsu kreacjonistą, który sobie stwarzał swój własny świat, fantastyczny, alogiczny jak sen, widmowy, nierealny, niesamowity, choć pulsujący zarazem biologiczna potęgą sił witalnych, świat odczłowieczony, zamieszkany przez dziwne, osobliwe, kalekie stwory (...)
Przyroda nie była dla niego krajobrazowym elementem rzeczywistości, który pozuje poecie i staje się dla niego przedmiotem estetycznego przeżycia, lecz potężnym niesamowitym żywiołem, który go opanowuje, ujarzmia, wciąga w swoją tajemniczą, niedocieczoną i otchłanną głębię, pogrąża w topiel biologicznego trwania aż do najdalszych granic, do początku istnienia.
Przyroda nie była dla niego krajobrazowym elementem rzeczywistości, który pozuje poecie i staje się dla niego przedmiotem estetycznego przeżycia, lecz potężnym niesamowitym żywiołem, który go opanowuje, ujarzmia, wciąga w swoją tajemniczą, niedocieczoną i otchłanną głębię, pogrąża w topiel biologicznego trwania aż do najdalszych granic, do początku istnienia.
Do końca tego fragmentu w „Stroju”
OdpowiedzUsuń"Co za dreszcz twoim ciałem tak żarliwie miota?"
"Śniła mi się w śródleciu burza i pieszczota!".
Przypomina mi to rzymskie bogate uczty patrycjuszy. Później niestety to polska dawna rzeczywistość. A czy obecnie ukrywane krzywe, chytre i obłudne uśmiechy można było by spotkać w dalszych wersach? Jednak gdyby ta opowieść tak ślicznie się toczyła dalej jak na początku. Wciąż by to była radość jak w Rzymie gdzie dusza się radowała umysł myślał a ciało jedynie czuło, a nie było na rozdarcie i mękę.