23 lutego 2012

Pałace miłości



1. Zapalasz lampkę.
Noc w nas się rozjaśnia.
Między mną a cieniem,
jest moje pragnienie.
Miedzy tobą a cieniem,
nieskończoność.
Taka też różnica

nas tak bardzo zbliża.

2.
Dłoń twoja,
ślad odciśnięty na brzegu morza,
to nie tylko miłość.
Tak mi w moim cieniu
brakuje słońca,
że zatracony w uścisku
tak szczerym jak słowo
chleb,
powiesz,
przyjdź bym mogła
ciebie ugasić.

3.
Brzeg szklanki z wodą
całuję jak obcą kobietę.
Pragnienie,
to tylko oszukiwanie złudzeń.
Obłoki, wiatr, konary drzew.
Światło gubi się wśród cieni.

Zawsze przerastał mnie pusty dom.
Musiałem go obudzić,
muzyką, głosem dzieci, miauczeniem kota.
Z połamanych gałęzi roznieciłem
wątły ogień, który powoli strawił
moje myśli, słowa, dłonie.

Na brzegu szklanki

odciśnięty ślad ust.
Resztka wody na dnie.
Wiecznie obudzone pragnienie.

4.
Gorące obiady.
Przychodzę. Drewno stołu.
Białe obrusy ponad milczenie.
Moje dłonie, by słowo w ciało.
Przemieniam się w sobie.

Swoich modlitw sam nawet nie znam,
tak uciekam wieczorem, rano i w dzień.
Treść życia mnie wypełnia i pochłania.

W ciepłej zadumie patrząc przez okno,

Śledzę lot kamiennych ptaków.
Mieszkalnych betonowych bloków

na kolanach.



5.
Wargi twoje rozchwytane.
Zgaszone pragnienie.
Biel skóry aksamitna otula jak całun.
Żar spopieleje. Siwiejąca skroń.
Jesteś skałą południowych mórz. 

Nagrzana słońcem stygniesz we mnie.
Ptaki ramion stworzone bez skrzydeł.
Fruwające motyle dotyku.
Dom przynosisz mi wiecznie.

6.
Obdarowałaś ciepłem
trzepoczące gesty ptaków,
bezsilnie rozdzierające całun śnieżny,
w gonitwie za bólem sytości.
Gdy dotarłem do twoich piersi,

z tym utajonym lękiem,
nie odnalazłem niczyich śladów,
jakbyś zawsze należała
do mojego głodu.

7.
Tęsknię,
by chłodno odczuć wiersze Dantego,
napić się sonetu Petrarki
i zagryźć Ginsbergiem.
Drzewa toczone przez robactwo,

świecące próchnem,
nagą stopą odciśnięty ślad obecności,
nie przekreślę,
drżącymi wargami wypowiadając to, co czuję.
Ziemia wydaje się zawsze martwa,
lub głucha,
lecz ona jest tylko cierpliwa.
Tak samo jest też z miłością
i chociaż wiedzą o tym tysiące,
tylko jeden na tysiąc
to rozumie.

8.
Kochanie,
to nic,
że człowiek potrafi zabić,
że ubiera maski szyderstwa i cynizmu,
to nic,
że jest człowiekiem.
Rozkwitająca gałąź jabłoni,

a potem ociężała od nadmiaru owoców.
Twoje usta gwałtowne,
jak serce pisklęcia, które wypadło z gniazda,
nie zna jeszcze ciężaru powietrza
pod skrzydłami.
Mówisz,

to nic,
że jesteś zawsze smutny.

9.
W ciszy bioder ukołysałaś dziecię.
Wyczekujemy przełamania światła,
nagłej przemiany. Milczenie
skrytobójczo zarzuciło sieć.
Usiądźmy wokół naszych myśli
Jak siada się do wspólnego obiadu.
Niech cały świat w takiej chwili się dokona,
Gdy sobie oddani,
w ciszy bioder nasłuchujemy życia.

10.
Czy mógłbyś mi opowiedzieć
o pałacach rozkwitu?
O tych wspaniałych przybytkach natury,
o rozkwicie dziewczęcej buzi.
O rozbłyskach źródeł, tak czystej wody,

że można by przywracać wzrok.
Dokąd możesz pójść pielgrzymie życia?

Zdobywco nowych godzin życia
do roztrwonienia.

W pałacach, w których ucztujemy

wieczerzą syci
ktoś gra na gitarze i śpiewa
tak,
aż kwiaty dojrzewają w swoim rozkwicie.


z tomiku "Zapach i smak morza", 2002


Wiesław Ciesielski (ur. 1959)  jest  autorem tomików poezji: „Kraina milczenia” (1986),
„Głód” (1986), „Barłóg” (1989), „Przypowieści o wolności” (1989), „Wielki Ogród Pana Boga” (1990, 2003), „Rozrachunek z Konradem” (1995), „Popielisko” (1999), „Mężczyzna światłoczuły” (2001), „Zapach i smak morza” (2002). Członek Związku Literatów Polskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz