14 grudnia 2011

Ś W I Ę T A .... Święta ... Święta ....

Wesołe Święta
Gdy byłam dzieckiem chyba nie zauważałam tego świątecznego rozpędu.
Zdaje się, że byłam w jego centrum tak bardzo, że nawet o tym nie wiem.
A może ów rozpęd był mniejszy?
Nie wiem.
Dziś, w przededniu święta przyglądałam się ludziom.
Większość biega od jednego sklepu do drugiego wciąż się śpiesząc.
Obładowani  jak zwierzęta pociągowe.
Widziałam nawet kilku uśmiechniętych  ludzi.
Ciekawe, że wszyscy oni chodzili wolniej,  jakby bez pośpiechu.
Mieli jakoś bardziej „świadome oczy”. 
Z  jednej strony wiem, że  ludzie szykują się do Świąt, chcą, aby wszystko było piękne, ale z drugiej strony, gdy widzę kłócących się o miejsce na parkingu lub w kolejce, to zadaję sobie  pytanie:
„Do jakich Świąt się tak chcą przygotować?”
Przecież Miłość nie rodzi się gdziekolwiek.
Potrzebuje otwartego serca.

Chwilami wydaje mi się  , że zgubiliśmy główne przesłanie tego czasu. Umyka nam cały sens
tej chwili.
Kiedy  patrzyłam  przed  siebie miałam wrażenie,  że większość  przechodniów  już ma  dość
tych  świąt. 
Pomyślałam  sobie,  że  niektórzy widocznie muszą  się  naprawdę  sfrustrować, zmęczyć, aby później poczuć, że były  jakieś Święta – czas odpoczynku.
Tyle, że Święta nie mają być odpoczynkiem po przygotowaniach do Świąt.
Przez moment wpadłam w zadumę, ale … 

Jakiś  człowiek,  który  się  zatrzymał  obok mnie,  przed  sklepem,  rzucił  słowa: 
„Za  moich  czasów…”.
(Na pewno znasz ten ton głosu.)
Był strasznie zaskoczony, gdy usłyszał moje pytanie:
 „ Kiedy Pan umarł?”
„ Jak to? Co pan gada, Panie? Przecież tu jestem.” – rzucił pospiesznie.
" Wiem, wiem, ale skoro Pan mówi, że „ za Pana czasów…” , to pomyślałam, że już minęły i że  nikt poza mną Pana nie widzi – wie Pan, taki  „Duch w  odwiedzinach”.
Chyba nie do końca załapał, o co mi chodzi, bo jakoś dziwnie popatrzył i zamilkł. 
Więc dodałam:
„Skoro Pan tu jest i jest Pan żywy, to są to również Pana czasy. Nie ma rady,  takie są fakty.”
Uśmiechnęliśmy się do siebie, on poszedł, a ja zostałam w ciszy.

Co się z nami stało?
Gdzie zagubiliśmy to piękno, ten splendor?
Dokąd my biegniemy?

Do  Świąt Bożego Narodzenia  ?

Jeślibyśmy nie zabili Boga w sobie, to by się nie musiał wciąż na nowo „rodzić”. 
Nam naprawdę się chyba wydaje, że Bóg za chwilę się narodzi.
Lecz Bóg  jest wieczny, bez początku  i końca.
Jedyne, co się może wydarzyć, to narodziny Boga w nas, ale do tego nie potrzeba  żadnych  szczególnych  Świąt.
Wystarczy  kolejka  po  chleb, wystarczy  zatłoczony parking, wystarczy cicha chwila.
Wesołych Świąt  :-)

Miej Święta pełne Miłości, Dobroci i Piękna.
Miej Święta Pełni.
          Miej Jedność.
Niech Wszechświat Ci sprzyja. 
Spotkaj Siebie w Świętej Ciszy – spotkasz Boga.
          Te Święta po to są.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz