Czarownica
Spotykam dziś czarownicę
pędzi na miotle przez ulicę
ma nogi bose
na rzęsach ma rosę
włosy potargał jej wiatr
a na ramieniu jej motyl siadł.
Usta ma jak płatki róży
nos jak na czarownicę całkiem nieduży
Suknia na niej jak mgiełka
w torebce z muszelki perełka.
W ręku trzyma woreczek mały
wypuszcza z niego czary...
A może ona nie czaruje, tylko coś rozdaje?
Bo czuję, że mój świat lepszy się staje.
- Świeciły trzy księżyce,
Leciały trzy czarownice.
Leciały z daleka po niebieskich drogach,
czasem ginęły w chmurze -
- a na Łysej Górze
diabeł, diabeł na nie czekał
o złotych rogach.
-
Jedna miała rudy włos,
na czarnej miotle leciała w skos.
Hej! Hej! Hej! Hej!
Druga, jak ćma siwa,
trzymała się ożoga
półżywa -
Hej! Hej! Hej! Hej!
A trzecia nieboga,
podobna do białej jaskółki,
miała złociste włosy, na nich wieniec z witułki
rwanej o północku na łące
w miesięcznej poświacie.
Miała usta czerwone, ciało kocim sadłem
świecące
i oczy płonące cierpieniem upadłem.
Jechała na łopacie.
Hej! Hej! Hej! Hej!
-
Na Łysej Górze, pod cieniem trzech krzyży,
diabeł zasiadł posępny przy ognisku czerwonem,
owinął się ogonem,
rękami objął kopyta
i czarownic się pyta:
tej, której włos ryży,
tej, co siwa trzęsąca,
i tej, która srebrniejsza niźli talerz miesiąca: -
Za co go kochają -?
I rzecze ta ryża ruda:
"Kocham cię szatanie,
miłują cię me usta za twe całowanie,
za szaleństw cuda.
Tyś mąż!
Kto cię zaznał, ten twój!
Ramieniem mnie zwiąż
i zawsze przy mnie stój!
Wszystko jest kłamstwem w świecie, prócz twego uścisku,
on jest trójkątem w gwieździe Salomona,
ku niemu lecę jak błyskawica
w drzew nocnym szumie, w nietoperzy pisku,
ja, czarownica szalona!"
- I rzecze ta stara siwa,
brzydka jak płaz:
"Ciało moje - pusta płachta,
skarby z niej wykradł mi czas.
Tak to bywa.
Kochali mnie księża, szlachta,
królowie, pany, sam Bóg!
Dziś jam zdeptana siłą młodych nóg,
jako szczypawka lub skorek,
i jeno dla ciebie jeszcze skarb zawiera
mój pusty worek.
Nocą, gdy księżyc prószy,
przychodzisz ku mnie -
stajesz u wezgłowia
i chciwymi rękami w ciała mego trumnie
szukasz pięknej jak kwiat złotogłowia
mej duszy.
-
Ty jeden, jeden jeszcze chcesz czegoś ode mnie.
Więc wlokę się za tobą w niepowrotne ciemnie
i kocham cię, kocham, szatanie,
za łaskę twoja: - cudne pożądanie!"
-
-Szatan milczy, gładzi brodę,
na trzeciej czarownicy spogląda urodę
i wzywa ją do siebie, sadza na kolanach,
- jałowiec trzaska w polanach.
I płyną ciche słowa, smutne jak śpiew łabędzi:
"Tęsknota mnie tu pędzi,
tęsknota wichrowa
i żałość bez miary. -
-Ty mi dochowaj wiary
i nie krzywdź mnie bez winy.
Za miłość zapłać miłością,
za pożądanie pragnieniem -
choć jesteś jeno ciemnością
i Bożym cieniem. -
Zabierz mnie do domu
- nie daj mnie nikomu,
ani ludziom ani bogom,
przyjaciołom, ani wrogom,
gdyż nigdy nie słyszano,
nigdy nie mówiono,
by diabeł, diabeł rzucił duszę potępioną!"
Na Łysej Górze czernią się trzy krzyże,
tańczą wkoło widma białe i cienie chyże.
Hej! Hej! Hej! Hej!
.....były sobie trzy dziewice
wszystkie ładne -jak to czarownice,
na miotłach latały
do ogniska gadały,
czary nad światem czyniły
i ludziom dobrze życzyły............
- Rodzina czarownicy
Przyrzekam wam miłość dozgonną,
siwe dzwonki szaleju, błędna belladonno,
sowo, nowiu, ropucho, puchaczu i hieno,
tytoniu bladolicy
i bzów czarnych posępna zżółkła walansjeno.
Ja, wiedźma bez ożoga,
z sercem opalonem
tęskniąca za dalekim, ubogim demonem,
wpatrzona w świat jak w szklaną czarodziejską kulę,
kocham cię i do serca tulę,
rodzino czarownicy,
podejrzana, kochana...
Gdzie jest miejsce czarownicy
co nad mgiełką lata?
gdzie jej cień się pojawia?
tam gdzie koniec świata....
jak czarować, śmiać się , szlochać?
jak mężczyznę ma pokochać?
kto odpowie...kto pomoże?
czarownicy dopomoże.........
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Czarownica-podlotek
-
Usiądę, by zapłakać w najciemniejszym kącie.
Załamię ręce,
na twarz rzucę włosy lśniące
- będę smutnym, samotnym, bezsilnym kółeczkiem
wyrzuconym pisklęciem,
niekochanym dzieckiem
- i żałośnie nad sobą
kiwać będę głową,
wyżymając pachnącą chusteczkę liliową.
Nie wytrzyma i przyjdzie.
Odejdzie i wróci.
Przyniesie kwiat piekielny,
na ręce mi rzuci
i, gładząc mnie po włosach, zaszepcze po chwili:
- Ach, dziecko mi zranili!
Dziecko mi skrzywdzili!
Potem usiądzie bliżej,
oczyska rozżarzy,
łzy moje będzie liczył,
płynące po twarzy,
i nagle się wydłuży, jak cień na suficie,
z sykiem: "O, poczekajcie!
- Wy mi zapłacicie!"
- Maria Pawlikowska Jasnorzewska
Polowanie na czarownice
Na stos - wykrzyknął przywódca w kapturze
Na stos - jak jeden powtórzyli inni
Więc rąbać drzewo i gotować smołę
W ogniu dopełni się los siły nieczystej
A przedtem trzeba cisnąć ją do rzeki
Jak pójdzie na dno była niewinna
Widać Pan Niebios wezwał ją do siebie
Kładąc wyrok na nasze wierne ręce
Gdyby zaś woda nie chciała jej przyjąć
To przez cierpienia opętańczą grogę
Największej łaski dzięki nam dostąpi
Gdy oczyszczona zapuka do Boga
Rozgrzewaj kacie stalowe obcęgi
W hiszpańskim bucie trzeba zmienić śrubę
Gotowe koło do łamania kości
Na plac już ciągną sprawiedliwych tłumy
Nikt nie zapyta dlaczego ona
Może po prostu przez zielone oczy
Już ceremonia prawie skończona
Już tę niegodną płaszcz dymu otoczył
Wali się zżarte ogniem rusztowanie
"Te Deum" śpiewa sędzia nawiedzony
Ktoś w dzwon uderzył głośno i radośnie
Otwieram oczy - koszmar prześniony
Oddycham z ulgą - to prawie legenda
Tylko po plecach pełznie dreszcz niemiły
By w imię wielkiej sprawy nie zaczęto
Tropić na oślep jakiejś innej siły
Metody będą lepsze współczesne
Żadnych kapturów - prawda prosto w oczy
Lecz jak ogromnie trudno będzie wtedy
Patrzeć jak świat znów zatoczył koło...
Leszek Wójtowicz
Rada Pani Girard, czarownicy
Musisz ulepić w piątek, we wrześniu, na nowiu,
małą lalkę, podobną do twego kochanka.
Zrobić jej usta z głogu, wprawić oczy sowie
i tulić ja co wieczór i każdego ranka,
by tamtemu - zdawało się czasem,
że mu w sercu coś słodko, niepotrzebnie śpiewa,
że go gonią ćmy jakieś z jedwabnym hałasem,
i aby się opędzał i martwił, i gniewał,
i by samotnie błądził aleją jesienną,
na wpół jeszcze uparcie, na wpół nieprzytomnie -
i tupiąc w suche liście malowane henną,
myślał: "diabli nadali! nie mogę zapomnieć!"
I aby poczuł w sercu tęsknotę i chandrę,
by w chmurach z przerażeniem ujrzał sylfy nagie,
w dziupli drzewnej nos dżina, w fajce - salamandrę -
i wpadł prosto w drzwi twoje - wprost w różową magię...
Rodzina czarownicy
Przyrzekam wam miłość dozgonną,
siwe dzwonki szaleju, błędna belladonno,
sowo, nowiu, ropucho, puchaczu i hieno,
tytoniu bladolicy
i bzów czarnych posępna zżółkła walansjeno.
Ja, wiedźma bez ożoga,
z sercem opalonem
tęskniąca za dalekim, ubogim demonem,
wpatrzona w świat jak w szklaną czasodziejską kulę,
kocham cię i do serca tulę,
rodzino czarownicy,
podejrzana, kochana...
- Maria Pawlikowska Jasnorzewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz